Marta Śliwa jest pierwszą na scenie żeglarskiej bardessą, lub bardziej międzynarodowo - songwritterką. Sama pisze teksty, sama komponuje, sama wreszcie wykonuje swoje piosenki. Teksty, bardzo osobiste opowiadają głównie o tym, co sama przeżyła, o jej drodze do pływania, o bliskich, o samym żeglowaniu, o wędrówce nie tylko tej wodnej, ale także o poznawaniu świata na lądzie, wreszcie o szukaniu swojego miejsca między lądem, a wodą, między pasją, a obowiązkiem.
Jej piosenki są bardzo melodyjne, łatwo wpadają w ucho. Słuchając ich nie można się im nie poddać, nie nucić pod nosem.
Marta sprawnie porusza się tutaj pomiędzy różnymi stylami muzycznymi od piosenki poetyckiej, przez country, bluesa a nawet... tango. Jest w tej swojej twórczości autentyczna, bo opisuje to, co sama przeżyła, historie zawarte na tej płycie, to opowieści powstałe gdzieś podczas rejsów na Zatoce Puckiej, Zatoce Gdańskiej, na Mazurach, ale także podczas wędrówek po górach.
Gitary Wojtka Winiarskiego świetnie podkreślają charakter utworów, sprawiają, że stają się one ciekawsze aranżacyjnie. Pare smaczków dodaje też płycie folkowego charakteru.
