Brasy, to młoda grupa ze Śląska śpiewająca a cappella folk morski, w tym szanty, czyli marynarskie pieśni pracy. Serca fanów zdobywają rozbudowanymi, skomplikowanymi aranżacjami, pięknym brzmieniem i profesjonalnym wykonaniem. Zespół powstał Bytomiu w 2007 r. Inicjatorem powołania zespołu był Irek Herisz, który po odejściu z zespołu Segars poszukiwał muzyków do kontynuacji tego, co z Segarsami uprawiał od 1995 r. - śpiewania a cappella tradycyjnego, morskiego repertuaru. Grupa bardzo szybko została zauważona na konkursach, zdobywając kilka cenniejszych nagród. Ciekawy, tradycyjny, ale nie tylko, repertuar morski, rozbudowane harmonie i przede wszystkim perfekcja wykonania zjednała im szybko sympatię fanów i uznanie innych wykonawców (większość Brasów to zawodowcy jeśli chodzi o chóralne śpiewanie). Od początku istnienia współpracują z irlandzkim szantymenem Patem Sheridanem. Efektem tej współpracy jest, jak na razie jedyna, płyta zespołu pt. "Rolling Home", wydana w 2008 r.
Grupa Brasy powstała w drugiej połowie 2007 roku i w niecały rok później ma już na koncie album, nagrany z jednym z czołowych irlandzkich szantymenów. Niemała w tym zasługa twórcy Brasów, Irka Herisza, który w piosence żeglarskiej osiągnął już sporo, występując najpierw z Ryczącymi Dwudziestkami, a później przez lata śpiewając z grupą Segars.
Pat Sheridan występował już u nas wielokrotnie ze swoimi szantowymi zespołami - Press Gang i Warp Four. Z obiema tymi formacjami współpracuje zresztą do dziś, a druga z tych grup to już dziś klasyczny szantowy band, który wspierał swoimi chórami nagrania Liama Clancy (lidera słynnych The Clancy Brothers), gdy ten rejestrował swoje płyty z morskim repertuarem. Wspólne spotkanie Pata Sheridana i Brasów zaowocowało płytą, którą można określić jako bezprecedensową.
>"Pat Sheridan, mimo że jest przedstawicielem tradycyjnego, odchodzącego w zapomnienie, brzmienia oryginalnych morskich szant, okazał się człowiekiem, który potrafił tchnąć nowe życie w stare pieśni, a przede wszystkim w typową dla polskich zespołów stylistykę, która mając niespełna 25 lat już się nieco starzeje. Patrząc na zespoły, które odkrywały w Polsce śpiewanie szant a cappella można odnieść wrażenie, że mimo sporego grona sympatyków nie potrafią pokazać za wiele nowego. Kroczą co najwyżej wydeptaną przez siebie (lub starszych kolegów) ścieżką, tworząc kolejne aranżacyjne warianty, oparte na aranżacjach, które już wcześniej wymyślono. A tymczasem okazuje się, że irlandzki szantymen, przedstawiciel szkoły o jakieś sto lat starszej, nie tylko potrafi zainteresować się współpracą z młodym polskim zespołem, ale też wprowadza go na ścieżkę, na której jest miejsce zarówno na pokazanie możliwości wokalnych, jak i na szacunek dla tradycji. Nie ulega bowiem wątpliwości, że na tej płycie najważniejsze są pieśni." (Rafał "Taclem" Chojnacki)